|
Szokujące wnioski z konfrontacji przed komisją Amber Gold! Zeznania
Jarosława Dąbrowskiego wiceszefa gdańskiej ABW nie mają nic wspólnego z oświadczeniami szefa pionu operacyjnego! Kto tu kłamie?
Zeznania w konfrontacji między wicedyrektorem gdańskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a szefem pionu operacyjnego delegatury nie mają ze sobą niemal nic wspólnego! Chodzi o wątek Michała Tuska oraz działań operacyjnych agencji, a także kontaktów i współpracy z prokuratorami! Naczelnik zeznał, że to wicedyrektor Jarosław Dąbrowski zakazał mu zajmowania się wątkami bocznymi afery oraz synem ówczesnego premiera pod groźbą prokuratorskich zarzutów o utrudnianie śledztwa. Dąbrowski znów zasłaniał się niepamięcią, ale przeczył słowom naczelnika.
Przewodnicząca komisji przedstawiała kolejne zeznania konfrontowanych funkcjonariuszy i prosiła ich o ustosunkowanie się. Naczelnik konsekwentnie podtrzymywał swoje wcześniejsze zeznania.
To było dosadne polecenie, dlatego dobrze to pamiętam. Dąbrowski powiedział: jeżeli nie chcesz mieć zarzutów dotyczących utrudniania śledztwa, to trzymaj się ram postępowania.
– zeznał naczelnik pionu operacyjnego.
Nie przypominam sobie, abym wydał kiedykolwiek polecenie zakazu prowadzenia prac operacyjnych niezwiązanych bezpośrednio z prowadzonym śledztwem. (…) Przyjąłem zasadę, że działania operacyjne prowadzimy w wątkach, które zostały nam zlecone.(…).
– odpowiadał Jarosław Dąbrowski.
Wassermann pytała też o zeznania prokuratorów, którzy twierdzili, że ABW nie informowała ich o działaniach operacyjnych. Dąbrowski zeznawał wcześniej, ze informował prokuratorów. Ci konsekwentnie zaprzeczali słowom wiceszefa ABW w Gdańsku.
Może to wynikało z dekoncentracji, nie przypominam sobie tych okoliczności, ale taka była zasada, że informujemy prokuratora, że realizujemy czynności operacyjne. Nie pamiętam teraz, ale skoro były planowane działania operacyjnie,choćby dotyczące możliwości wyjazdu Marcina P., to taka wiedza była znana prokuratorom.
– odpowiadał Jarosław Dąbrowski.
Z kolei zdaniem naczelnika, wszystkie działania funkcjonariuszy operacyjnych były ściśle kontrolowane przez wicedyrektora Jarosława Dąbrowskiego.
Nie miałem prawa wszcząć sprawy operacyjnej bez zgody dyrektora Dąbrowskiego. (…) Styl zarządzania Dąbrowskiego można określić jako „ręczne sterowanie”.W sprawie Amber Gold było to przejęcie sterowania.
– zeznał funkcjonariusz ABW
ABW miało dużą swobodę w prowadzeniu śledztwa. Nie zgadzam się, że było to ręczne sterowanie.
– odpowiedział Dąbrowski.
Szef operacyjnych funkcjonariuszy podał przykład permanentnej kontroli swojego wydziału przez wicedyrektora Dąbrowskiego.
W okresie, którą funkcję pełnił Dąbrowski, cała poczta wchodząca do wydziału była przeglądana przez wicedyrektora, a poczta wychodząca konsultowana z dyrektorem. Teoretycznie było to w mojej kompetencji. Dąbrowski zastrzegł sobie szereg czynności dla siebie.
– mówił funkcjonariusz ABW.
Sam Dąbrowski kilkakrotnie zmieniał zdanie i „korygował” swoje wcześniejsze wypowiedzi. Może przez to mieć spore kłopoty, gdyż członkowie komisji śledczej Amber Gold zapowiedzieli wnioski do prokuratury w związku z dzisiejszą konfrontacją świadków.
Podczas ubiegłotygodniowego przesłuchania szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Dąbrowskiego o zeznania przed komisją funkcjonariuszy ABW, którzy wskazywali, że to właśnie on, razem z dyrektorem gdańskiej ABW Adamem Gruszką ustalili, że Agencja nie będzie „aktywnie, operacyjnie” zajmować się sprawą Amber Gold.
Dąbrowski zeznał, że nie pamięta tych okoliczności, ale „zapewne była jakaś dyskusja, przedstawiane były argumenty i została wypracowana decyzja”. Wassermann dopytywała, czy któryś z podległych Dąbrowskiemu oficerów był wzywany do Warszawy, aby wyjaśnić, dlaczego przez dziewięć miesięcy gdańska ABW nie zajmowała się sprawą Amber Gold. – Ja nie byłem o tym informowany – powiedział świadek.
|
